wtorek, 17 marca 2015

Prolog.

   Leżę na łóżku szpitalnym. Na mojej twarzy utrzymuje się dzięki paskowi dookoła mojej głowy, maska, która pozwala mi oddychać. Bez niej, pewnie już mnie nie było. Nie ma mowy, aby mi ją zdjęli. Nie ma mowy, aby coś mnie uratowało. Teraz nie widzę świata oprócz białych ścian szpitalnych. Po prostu go nie ma. Nie mam na dosłownie nic siły. Zamykam oczy. Widzę małą dziewczynkę, która biegnie po plaży za rękę trzymając wyższą od siebie kobietę - jej  m a m ę.
Mama. Jak  s t r a s z l i w i e  mi jej brak. Brak mi przyjaciół. Słońca. Śpiewu ptaków. Dotyku kogoś bliskiego.
Brakuje mi  w s z y s t k i e g o.
Myślę, że moje męki za niedługo ulegną kresu.
Będzie tak lepiej.
A może  n i e?
Może  k t o ś  jednak mnie potrzebuje, tak samo, jak ja jego? Być może. Tylko nie wiem, jak się o tym dowiedzieć. I raczej mi się  n i e  uda.
 
__________

Cześć kochani! Założyłam nowego bloga - mam b a r d z o  dużo pomysłów na nowe opowiadanie. Po prostu eksploduję, jak ich nie przepiszę na laptopa. :D
 
Mam nadzieję, że prolog, mniej więcej jest okej. Wszystko będzie bardziej wiadomo, o co chodzi, podczas czytania pierwszego rozdziału. ;)
 
W takim razie proszę o komentarze i zapraszam do czekania na pierwszy rozdział! ;D